Nagle... niespodziewanie... przyszła.
Nowiutka, wielka paczka, wypełniona po brzegi pachnącymi, jeszcze
ciepłymi papierami. Rzuciłam obiad (gotujący się, dodam), bałagan w
kuchni i przez fruwające pyłki bazylii oraz tymianku dobiegłam, złapałam
i drżącą ręką rozcięłam taśmę, zabezpieczającą karton. I oto są.
Wzruszenie na chwilę odebrało mi mowę, a uczucie nadeszło, spodziewane i
gorące. I nawet odrobinę rozgotowany makaron nie zmieni tego fakt...
Taak... znam tę ekscytację, kiedy przychodzi do mnie paczka z tkaninami...ten zapach, kolory, euforia! A obiadu i tak by nie było:)
OdpowiedzUsuńRety jak ja uwielbiam ten zapach nowego papieru. Mogła bym się nim obłożyć i "w nim " spać :)
OdpowiedzUsuńOooo.. tak papiery są piękna ! :)
OdpowiedzUsuńwow, widziałam te papiery i są idealnie piękne. Milutko było Ciebie poznać w Katowicach i do następnego
OdpowiedzUsuńRozumiem Was doskonale... Ekscytacja niezastąpiona :D
OdpowiedzUsuńA papiery rozeszły się jak ciepłe bułeczki... :)